1 marca 1951 roku, od godziny 20 do 20:45, komunistyczny kat, Aleksander Drej, zamordował strzałami w tył głowy siedmiu członków IV Zarządu WiN.
Płk Józef Warecki, ogłaszając wyrok mówił: “Wyrok ten, przeto powinien stanowić przestrogę dla każdego, kto ośmieliłby się podnieść rękę na Władzę Ludową w Polsce i zdobycze mas pracujących”. Łukasz Ciepliński, szef Zarządu, pisał z celi grypsy do rodziny. Wyłania się z nich obraz strasznych warunków i upokorzenia więźniów, lecz także wielkiej siły ducha, miłości do rodziny, Boga i ojczyzny: “(…)Kochana Wisiu! Jeszcze żyję, chociaż są to prawdopodobnie już ostatnie dla mnie dni. Siedzę z oficerem gestapo. Oni otrzymują listy, a ja nie. A tak bardzo chciałbym otrzymać chociaż parę słów Twoją ręką napisanych.” “Świętości moje najdroższe! Sami nie wiecie, kim dla mnie jesteście. Modlę się za Was i do Was. Życie i miłość ku Wam złożyłem u stóp Pana Boga i Polski. Nie znałem nienawiści i nigdy świadomie nikogo nie skrzywdziłem. Dlatego czekam spokojnie na śmierć. Wierzę w sprawiedliwość Bożą – to mój skarb i ostoja. Żal mi tylko Was!. Piszę i płaczę. Całuję i do serca tulę, błogosławię i Bogu oddaję. Łukasz”
Tak ostatnie chwile IV Zarządu WiN opisywał Mieczysław Chojnacki ps. “Młodzik”, współwięzień: “Między wyczytanymi znalazł się także ppłk. Łukasz Ciepliński „Pług” prezes Czwartej Komendy WiN. Pamiętam gdy stał w grupce więźniów, wśród których byłem i ja, mówiąc do nas powoli i dobitnie, że gdy spostrzeże iż zanosi się na egzekucję, wówczas połknie srebrny medalik z wizerunkiem Matki Boskiej. Żegnając nas jeszcze się zwracał o zapamiętanie tego, co zamierza uczyni z medalikiem.
Po paru minutach i drugiej grupy kolegów nie było pomiędzy pozostałymi w celi. Za jakiś czas oddziałowy, pełniący też obowiązki klucznika, polecił się trzeciej grupie przygotować się i spakować „dobytek” więzienny. W tej grupie złożonej z sześciu-siedmiu ludzi znalazł się mjr Adam Lazarowicz „Klamra”.[…] Kilka chwil oczekiwania i grupa, w której był major „Klamra” opuściła celę wychodząc na korytarz. W charakterystyczny sposób stukały ich drewniaki, gdy szli korytarzem do wyjścia na klatkę schodową. Odgłos ich kroków oddalał się aż ucichł zupełnie. Wydaje mi się, że zabrano z celi jeszcze jedną czwartą grupę więźniów i w tej także znalazł się któryś z oficerów Czwartej Komendy WiN. […]
Raptem nocny krajobraz ożywił się kilkoma postaciami ludzkimi, które rozdzieliły się ustawiając się pod murami budynków. Rozpoznaliśmy w nich uzbrojonych strażników. Po chwili, jak zwykle w takich okolicznościach, przemierzył dziedziniec naczelnik ze swoim pocztem. Patrzyłem na te przygotowania ze ściśniętym sercem. Zaraz dwaj funkcjonariusze więziennictwa z łaźni wynieśli składane nosze, udając się pospiesznie do ukrytego przed moim wzrokiem miejsca kaźni.
Przygotowania te przebiegały sprawnie, widać było, że wykonywane są przez fachowców obeznanych ze swoim katowskim zawodem. Wreszcie pojawiła się też ekipa trzech eskortujących więźnia morderców. Szli szybko ze swoją ofiarą znikając za magazynem mundurowym, o chwili padł strzał.
Pierwszy z zamordowanych był niewysoki, a takim wzrostem i przeciętna postacią podobnych do siebie było dwóch wśród WiNowców: Łukasz Ciepliński i Józef Rzepka. […] Mjra Adama Lazarowicz poznaliśmy po wysokiej szczupłej sylwetce i charakterystycznym kroku, kpt. Mieczysława Kawalca można było poznać po wyniosłej, prostej postawie (najwyższy z całej grupy) i sprężystym kroku. Jestem pewien, iż Kawalca nie trzymano pod ręce, szedł nie dotykany przez plugawców. Porucznika Karola Chmiela także łatwo było poznać po niskiej atletycznej postaci, łysinie i długiej jak na niego, jaśniejszej bluzie. W tym wypadku, zaznaczam z naciskiem, że gdy Chmiela prowadzono na śmierć, w chwili gdy eskorta z nim miała skręcić za magazyn mundurowy wyrwał się z rąk dwóch strażników, upadł na ziemię wołając głośno rozdzierającym głosem” „…mordują, …mordują”. W jednej chwili dopadli go, a trzeci z eskorty, idący zwykle za skazanym, zarzucił mu na głowę płachtę tłumiąc głos, po czym, dosłownie szarpiącego się, powlekli znikając za narożnikiem magazynu.
Ta gwałtowna scena, rozegrana wobec nas niemych i bezradnych obserwatorów, zrobiła wstrząsające wrażenie. Jak mógł krzyknąć, przecież podobno usta zalepiano jakąś taśmą, co dawało się spostrzec. Widocznie oprawcy czynili swoją powinność niezbyt starannie, co umożliwiło Chmielowi na głośny protest przeciw dokonywanemu zbrodniczemu bezprawiu. Por. Franciszka Błażeja i kpt. Józefa Batorego rozpoznaliśmy także po wyglądzie odzieży więziennej, postawie i sposobie chodzenia. […]”
Miejsce spoczynku pomordowanych członków IV Zarządu WiN nie jest znane do dziś.
1 MARCA – Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych