Tym razem zabierzemy Państwa w piękny zakątek Lubelszczyzny. Po raz pierwszy na naszym blogu opisywana będzie wycieczka rowerowa. Może to być ciekawa forma wypoczynku z historią w tle, dla kogoś, kto akurat zawędruje w okolice miasta Firlej i nad urokliwe jezioro o tej samej nazwie. Zapraszamy do czytania 🙂
Poznajemy Firlej i okolicę
Zasada corocznych Walnych Zgromadzeń Członków Stowarzyszenia Odra-Niemen od lat jest taka, że organizowane jest ono w innym zakątku Polski. W zeszłym roku odbywało się ono w Wągrowcu w województwie Wielkopolskim, tym razem gospodarzem był Oddział Lubelski SON. Na miejsce naszego pobytu wybrany został ośrodek „Wodnik” w miejscowości Firlej, który znaliśmy już z ubiegłych lat, gdy organizowaliśmy w nim wakacje dla polskich dzieci z Kresów.
Pierwsi goście zaczęli docierać już w czwartkowe popołudnie. W związku z tym, że główne decyzje miały zapadać w sobotę i niedzielę, na piątek można było zaplanować czas wolny i zwiedzanie okolicy. Jedna z grup wybrała się do Lublina, inna do Kocka śladem generała Kleeberga i okolicznych miejscowości, a nasza 7 osobowa grupa wsiadła na rowery, które zostały nam użyczone przez ośrodek i ruszyła w trasę!
Lipcowy bój z Niemcami
Naszym pierwszym przystankiem był głaz pamięci, zlokalizowany na końcu parkingu prowadzącego do promenady. Można na niego wjechać właśnie od strony promenady, oraz zjeżdżając z Drogi Krajowej nr 19.
Głaz poświęcony jest żołnierzom I batalionu 45 pułku piechoty Armii Krajowej, 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK. Stoczyli oni na szosie Firlej-Lubartów zwycięski bój z oddziałami niemieckimi w dniu 22 lipca 1944 roku. Dowodził nimi kapitan Franciszek Pukacki ps. „Gzyms”. W potyczce tej poległ szer. Jan Karpowicz ps. „Góral”, który został pochowany na miejscowym cmentarzu.
Sierpniowa defilada
Po odmówieniu modlitwy, ruszyliśmy dalej, wyjeżdżając z powrotem na promenadę i po kilkuset metrach odbiliśmy z niej, wjeżdżając do miejskiego parku. W samym jego sercu zlokalizowany został zrekonstruowany pomnik. Poświęcony jest on Józefowi Piłsudskiemu, który w sierpniu 1920 roku odbierał defiladę wojsk polskich, idących walczyć z bolszewikami.
W ubiegłym roku odbyliśmy krótką wycieczkę po ziemi radzymińskiej, właśnie śladem kluczowych wydarzeń związanych z „Cudem nad Wisłą”. Być może powstanie z tego osobny wpis na bloga podróżniczego, jeśli tylko czytelnicy będą tego chcieli 😉
Prawdziwi wyzwoliciele miasta
Z parku wyjechaliśmy wschodnim wyjściem i od razu znaleźliśmy się przy budynku Biblioteki Miejskiej. W 2014 roku wdzięczni mieszkańcy ufundowali tablicę upamiętniającą powstanie 27 WDPAK, oraz wyzwolenie przez nią gminy Firlej 22 lipca 1944 roku. Uroczyste odsłonięcie odbyło się w 70-lecie tych wydarzeń.
Bardzo ważne jest, aby istotne wydarzenia historyczne trwały w pamięci mieszkańców takich miast. Widać gołym okiem, że w Firleju pamięć ta jest obecna i ciągle żywa.
Zawsze piękne drewniane kościółki
Przy tej samej ulicy, ledwie kilkadziesiąt metrów dalej stoi drewniany kościół pw. Przemienienia Pańskiego, powstały w 1880 roku. Teren kościoła wyznacza okalający go piękny płot ceglany. Z tego też materiału zrobiona jest okazała dzwonnica przy bramie głównej.
Gdy weszliśmy do środka opowiedziana została nam fascynująca historia z czasów okupacji niemieckiej. Jej głównym bohaterem był ks. Szymon Tomaszewski (kapelan Armii Krajowej), który z narażeniem własnego życia przechowywał i uratował od śmierci rodzinę żydowską. Jemu też poświęcona jest tablica pamięci wewnątrz kościoła.
Inną, niezbyt wesołą historią, którą usłyszeliśmy, była ta sprzed kilku lat. Niestety kościółek w Firleju został okradziony, a łupem złodziejów były między innymi obrazy, których reprodukcje wiszą na ścianach w środku.
Na Polskiej prowincji czymś wyjątkowym i pięknym są drewniane kościółki. W Wielkopolsce mamy szlak drewnianych kościołów wokół Puszczy Zielonki, na Podlasiu i Podkarpaciu jest wiele drewnianych cerkwi. W innych województwach z pewnością także są takie obiekty sakralne. Warto się za nimi rozglądać, bo wprowadzają w wyjątkowy nastrój i są pięknym dziedzictwem kultury.
Wjeżdżamy w leśne ostępy
Opuszczając miasteczko, dotarliśmy jeszcze na południowy brzeg bardzo podobnego do jeziora Firlej, jednak bardziej dzikiego, jeziora Kunów. Stamtąd odbiliśmy na wschód i wjechaliśmy na teren Leśnictwa Budy (Nadleśnictwa Lubartów). Jechaliśmy początkowo asfaltową drogą, jednak później zmieniła się ona w piaszczysty trakt. Mimo świecącego słońca i ciepłego dnia, jazda była bardzo przyjemna. Właściwie cały czas poruszaliśmy się w kojącym cieniu drzew. W ten sposób dotarliśmy do bardzo ciekawego obiektu.
Pałacyk Rawityn
Poruszając się po terenie leśnym, nikt nie spodziewał się, że za moment trafimy w tak urocze miejsce. A był nim teren pałacu Rawityn, powstałego na przełomie XIX i XX wieku, dla hr. Żółkiewskiego. Obiekt ten jest oddalony o około 5 km od Firleja.
Gdy zeszliśmy z rowerów, odpoczęliśmy sobie w cieniu drzew rosnących w pozostałościach parku. Wysłuchaliśmy tam historii, o sztabie 27 WDPAK i jej żołnierzach, którzy przebywali w tym miejscu przez 3 dni w lipcu 1944 roku. Następnie wykonaliśmy sobie pamiątkową fotografię i mogliśmy zebrać się do dalszej drogi, a ta wiodła nas przez polne drogi, do miejscowości Sobolew…
Cmentarz Powstańców Styczniowych
Po kilku kilometrach, dotarliśmy do ostatniego tego dnia punktu naszej wycieczki, a więc do cmentarza Powstańców Styczniowych w Sobolewie.
To na okolicznych polach rozegrała się 24 maja 1863 roku 5 godzinna bitwa z wojskami rosyjskimi! Wzięło w niej udział kilkuset ochotników z gminy Firlej. W walkach poległo 57 Powstańców. Wszyscy zostali pochowani na wspomnianym cmentarzu.
Takie miejsca zawsze chwytają za serce. Jest w nich coś wyjątkowego, co sprawia, że człowiek popada w zadumę. Jest tu odczuwalna wyjątkowa cisza i spokój. I tak być powinno, aby nikt już nie zakłócał wiecznego snu leżących tu Powstańców.
Powrót do ośrodka
Po wyjeździe z cmentarza, naszym celem był już tylko bezpieczny powrót do ośrodka. W ten sposób zamknęliśmy naszą małą pętlę, liczącą kilkanaście kilometrów. Była ona typowo rekreacyjna i bardzo przyjemna. Poruszaliśmy się w cieniu drzew, ale i na odkrytych kawałkach pól. Szosa na której jechaliśmy nie była zbyt ruchliwa. Wycieczka należała do bardzo przyjemnych i zawierała elementy historyczne, co było dla nas niezwykle istotne.
***
Z tego miejsca chcemy bardzo podziękować panu Mariuszowi Stefańskiemu z Firleja, który był naszym przewodnikiem, a który zna te tereny jak własną kieszeń. Pan Mariusz jest też prawdziwym pasjonatem i chodzącą encyklopedią historii związanej z 27 Wołyńską Dywizją Piechoty Armii Krajowej. Panie Mariuszu, jeszcze raz serdeczne dzięki 🙂