Kontynuujemy naszą przygodę na Litwie w trakcie restrykcji związanych z wirusem. Znowu będziemy w trasie, ale w końcu dojedziemy do miejsca noclegu. Po drodze jednak będziemy mieli dwa przystanki. Zapraszamy do czytania!
BUS ODRY-NIEMEN, CZYLI BEZ TAŚMY KLEJĄCEJ NIE PODCHODŹ
18 MARCA CD. – PODBRODZIE, DUKSZTY STARE, TURMONT
Po obfitym posiłku, spożytym w ciekawych okolicznościach przyrody, ponownie załadowaliśmy się do busów. A busy to nie byle jakie. W szczególności jeden z nich, który zjeździł z nami tysiące kilometrów po kresowych bezdrożach. Przeszedł też już kilka remontów, wymian części i tak sobie jeździ po świecie. Jest z nim jak ze szkapą, której właściciel kowboj, stary wyga ze spaghetti westernu, z sentymentu nie może się pozbyć. Niby ten jego koń (a w naszym wypadku bus) już nie najmłodszy, niby czasem niedomaga, niby zazdrość nieraz chwyta, jak mija się wysportowane młode ogiery (najnowsze busy z wypożyczalni), ale właśnie sentyment pozostał.
No i masz pewność, że niczym Cię nie zaskoczy, bo znasz wszystkie jego mankamenty. Podam przykład w postaci krótkiego poradnika jak się jedzie naszym busikiem.
Instrukcja jazdy busem Odra-Niemen by Emil Majchrzak
Po zamknięciu drzwi, zapnij pasy. Usadów się wygodnie w fotelu. No dobrze, może nie wygodnie, ale tak, żeby siedzieć prosto. Nie możesz? A, no tak, wbija Ci się jakieś metalowe żelastwo w plecy, bo oparcie u dołu jest lekko wytarte. No dobrze, to po co siedzisz w tej kurtce. Zdejmij ją, będzie i tak Ci ciepło, a ją wepchnij sobie za plecy, żeby nie było czuć tego metalowego ustrojstwa. Dobrze, przejdźmy dalej. Przekręć kluczyk w stacyjce, zwolnij hamulec ręczny, wrzuć pierwszy bieg. Nie wiesz który to pierwszy, co Ty mówisz, pokaż. Ach, przepraszam, nie uprzedziłem… Otóż nasza gałka do zmiany biegów jest odwrotnie przykręcona. Żeby wrzucić pierwszy bieg, musisz skierować ją na odwróconą do góry nogami literkę ɹ(R czyli bieg cofania), następnie wrzucasz 9 (6) czyli dwójkę, później Ϛ (5) czyli trójkę, kolejno Ɛ (3) czyli czwórkę, potem ᔭ (4) czyli piątkę, no i ᄅ (2) czyli szóstkę. A cofanie to jedynka Ɩ. Odwrócona. Proste prawda? Nie zapamiętałeś? Mniejsza z tym, robi się to już później intuicyjnie. Busa prowadzi się przyjemnie, czasem można naprawdę nieźle się rozpędzić. Wtedy konieczne jest zerknięcie w boczne lusterko, żeby poczekać na towarzyszy podróży. To przy kierowcy ma jeden niewielki mankament, a mianowicie taki, że jest sklejone na czarną taśmę klejącą. Czasem ona się odwinie lekko i wtedy zamiast auta za sobą, widzisz czarną powiewającą wstążkę. Ale wystarczy się zatrzymać, przylepić to i można ruszać dalej. O, nie wspomniałem jeszcze o manewrach wyprzedzania. Niekiedy są one utrudnione, gdyż w najbardziej niespodziewanym momencie może się włączyć taka żółta kontrolka, przypominająca zębate koło. To jakiś mało ważny błąd elektroniki, który powoduje, że auto bardzo powoli rozpędza się i traci dużo z mocy. Pod górkę to już w ogóle ledwo podjedziesz, chyba że jesteś rozpędzony. Wtedy też wyprzedzanie jest niemożliwe, ale wystarczy zjechać na pobocze, zgasić silnik, (a’la najlepsza porada dla kogoś, komu nie działa komputer. „A próbowałeś włączyć i wyłączyć?) wszystko się resetuje i na jakiś czas wraca do normy. Mała porada, najlepiej to zrobić razem z przerwą na doklejenie taśmy na lusterku, wtedy nie traci się czasu dwa razy. Jak widzicie, kilka niedociągnięć jest, ale nikt nie jest doskonały.
Najważniejsze, że ów busik dowozi nas na miejsce. Później można go poklepać, jak starą, wysłużoną klacz, towarzyszkę niedoli, po kolejnej wyczerpującej przygodzie, z uśmiechem spojrzeć na zachodzące słońce i przy akompaniamencie muzyki Ennio Morricone, poczekać na napisy „The End”, aż do następnego filmu. Podróży oczywiście. U nas właśnie następowała przerwa na reklamy, a po niej odwiedzić mieliśmy polską szkołę w Podbrodziu.
NIĆ POKOLENIOWA PRZEDŁUŻONA
Zajechaliśmy zostawić paczki z darami, do tego środki dezynfekujące, które szczególnie były potrzebne w szkole, oraz dwa numery wydawanego od niedawna przez Stowarzyszenie Odra-Niemen kwartalnika „Ponad granicami”. Przyjęła nas serdecznie pani Ania Łastowska, która pełni rolę prezesa Oddziału Święciańskiego Związku Polaków na Litwie, oraz wicedyrektora Gimnazjum „Żejmiana” w Podbrodziu.
Panią Anię poznaliśmy już wiele lat temu, gdy jako nauczycielka przyjeżdżała ze swoimi podopiecznymi na projekty organizowane przez Odrę-Niemen „w Koronie”, czyli na terenach RP, jak nazywają je mieszkańcy Kresów. Swoją drogą to doskonale pokazuje, że projekty dotyczące młodych Polaków, którzy przyjeżdżają przeżyć przygodę na wakacjach w Polsce, mają sens. Pani Ania jest dziś wiodącą postacią w Związku Polaków na Litwie, co nas ogromnie cieszy. To samo tyczy się osób, uczestniczących w projekcie „Szkoły Młodych Liderów”. Wielu z nich jest dziś właśnie liderami środowisk Polaków w swoich regionach. Nić pokoleniowa jest więc przedłużona. Nasi najmłodsi wolontariusze jeżdżąc dziś na Kresy spotykają się z wychowankami tych właśnie ludzi. Jesteśmy ogromnie z tego dumni, że dołożyliśmy cegiełkę, do wsparcia naszych rodaków. Nie wyłącznie materialnego, ale także duchowego. Bo Polskę ma się nie tylko w głowie, ale także w sercu. A to pięknie pokazuje hasło „Jeden naród ponad granicami”, z którym utożsamiamy się od lat i nasi przyjaciele z Kresów również.
POLSKA SZKOŁA, TO FUNDAMENT PATRIOTYZMU
W Gimnajzum znów doświadczyliśmy niebywałej serdeczności, ale w warunkach, które mamy nadzieję nigdy się nie powtórzą. Z racji przepisów sanitarnych do szkoły wejść nie mogliśmy.
Rozmawialiśmy więc na schodach przed nią. Popijając kawę, która bardzo się przydała, bo po tak obfitym obiedzie wszystkim chciało się spać, dyskutowaliśmy o bieżących sprawach. Z ulgą przyjęliśmy wiadomość, że budynek szkoły w końcu otrzymał finansowanie na przeprowadzenie remontu. Jego efekty i postępujące prace są widoczne gołym okiem z zewnątrz, ale remont jest tak duży, że potrwa jeszcze kilka lat. Wysiłek ten jest warty poświęcenia, gdyż to ostatnia szkoła z polskim językiem nauczania w całym rejonie święciańskim na Wileńszczyźnie. Polacy stanowią tu ¼ całej ludności, jest ich ponad 10 tysięcy, a do niedawna groziło im zlikwidowanie tej placówki, poprzez połączenie jej ze szkołą litewską. Na razie pomysł ten został zażegnany, ale obawy wciąż pozostają. Pani Ania utwierdziła nas też w przekonaniu, że bez tej szkoły polskość tu zginie. Wychowywanie od małego w wartościach przyświecających każdemu polskiemu patriocie, jest szalenie ważne. To dzięki takim cichym bohaterkom, jak pani Ania, mamy wciąż do kogo przyjeżdżać. Znane jest powiedzenie o niesieniu kaganka oświaty. Na Kresach właśnie z tym niewielkim kagankiem oświaty, niesiony jest też drugi, z przywiązaniem do polskości. Musimy tego pilnować i wspierać naszych kochanych rodaków. Z takimi też myślami rozstaliśmy się z gospodarzami, po wspólnej fotografii z flagą Powstania Wielkopolskiego i udaliśmy się w trasę. Tym bardziej że Polacy z Turmontu, już do nas wydzwaniali i prosili, żebyśmy w Podbrodziu nic nie jedli, bo kolację musimy zjeść już tam. Nasze żołądki tylko westchnęły, bo wiedziały, że czeka je sporo pracy…
Zawsze coś nowego – TRYB TURYSTY (O-N)
Jak już wspominałem we wcześniejszym wpisie, czasu zawsze mamy mało. Do zrobienia jest wiele pożytecznych rzeczy i zadań. Zawsze jednak staramy się zobaczyć coś nowego. Zmierzając do odległego Turmontu pod granicę łotewską, przejeżdża się przez miejscowość Dukszty (Dukszty Stare). Dopiero przed tym wyjazdem wyczytałem, że znajduje się tam pięknie wyremontowana kwatera 36 żołnierzy z III Armii gen. Rydza-Śmigłego, którzy brali udział w operacji łatgalskiej w czasie wojny z bolszewikami. W wakacje zeszłego roku byliśmy w Turmoncie, ale wtedy głównie jeździliśmy na Łotwę, właśnie śladami walk polskich żołnierzy z 1920 roku. Zupełnie wtedy pominęliśmy (nieświadomie) Dukszty. Wiem, że niektórzy nasi wolontariusze później tam dotarli, jednak ja bardzo chciałem tam zajechać, by zaspokoić swoją ciekawość.
No właśnie, ciekawość. Czas znów na krótką refleksję. To, dlaczego jeździ się na Kresy można rozbić na wiele czynników, może zajmiemy się nimi kiedy indziej. Dzisiaj chciałbym skupić się na jednym, jakim jest ciekawość podróżnicza. Gdy wyruszam na tereny, przez które już przejeżdżałem, zawsze staram się zgłębić wiedzę, czy czegoś nie pominąłem. Czy jest jeszcze coś, dlaczego warto byłoby zatrzymać się w danym miejscu. Nie musi to być wcale jakiś budynek, pomnik, cmentarz etc. Może to być po prostu miejsce, w którym dzisiaj nie ma śladu materialnego po przeszłości, ale odczuwa się to duchowo. To, że przed kilkuset laty stał w tym miejscu człowiek, który duszę miał przepełnioną polskością. Jego bliscy i sąsiedzi również. Granice się zmieniły, władza i ustroje się zmieniły, ale powietrze zostało to samo. Oddychamy tym samym powietrzem co nasi rodacy lata temu. I tak samo możemy zachwycać się okolicznościami kresowej przyrody i jej pięknem.
Gdy przyjeżdżam w nowe miejsce, którego jeszcze nie widziałem, czuję się szczęśliwy jak dziecko. Albo jak archeolog, który odnalazł coś, czego już nikt miał nigdy nie odnaleźć. Odnajduję to dla siebie, żeby zaspokoić swoją ciekawość, ale też dla tych, którzy tu żyli, pracowali, walczyli, modlili się i umierali. Dla pamięci o nich… Żeby przetrwała choć o jedno pokolenie więcej.
Serdecznie polecam wszystkim to uczucie. A poczuć je można bardzo łatwo. Wystarczy tylko zostać wolontariuszem Stowarzyszenia Odra-Niemen, a drzwi do kresowej historii, wspaniałych ludzi i pięknych krajobrazów stoją otworem 🙂 Wtedy nawet praca fizyczna, wydaje się czymś przyjemnym. To jak, ruszasz z nami już w te wakacje?
***
Tak kończy się druga część mojego dzienniczka pokładowego. W trzeciej i ostatniej, dowiesz się Drogi Czytelniku, jaką kolacją zostaliśmy powitani w Turmoncie, (do którego z Dukszt mieliśmy tylko 30 minut jazdy), jak wyglądało rozwożenie paczek w Kimborciszkach, oraz jak wielkie serce ma siostra Michaela Rak z Wilna. Do zobaczenia za miesiąc 😉