22 Listopada 2020 roku zmarł major Lucjan Deniziak, żołnierz V Brygady Wileńskiej AK i III Brygady Wileńskiej NZW.
Urodził się 18 czerwca 1926 roku w Wojtkowicach, na Podlasiu. Od 1943 roku służył w AK jako łącznik, jak sam wspominał, częstym sposobem przenoszenia meldunków było udawane złamanie ręki i ukrywanie ich pod gipsem.
Do ’44 roku działał w partyzantce, po wejściu Armii Czerwonej do wschodniej Polski musiał się ukrywać. W 1945 roku wstąpił do V Brygady Wileńskiej, pod dowództwo “Łupaszki”, później pod komendą “Burego” w III Wileńskiej Brygadzie Narodowego Zjednoczenia Wojskowego.
Podczas przepustki w Boże Narodzenie 1946 roku aresztowany po wsypie kolegi. Przesłuchiwany, bity i torturowany nie wydał towarzyszy broni. Zgodził się wskazać miejsce ukrycia broni, w trakcie rewizji zbiegł. Został postrzelony dwukrotnie w nogę, jedna z kul przeszła na wylot, druga została w ciele.
Ponownie aresztowany w październiku 1947 roku, został skazany na 8 lat więzienia. Opuścił je warunkowo w 1953 roku.
Major Lucjan Deniziak wielokrotnie gościł na naszych projektach, pobytach wypoczynkowych dla kombatantów. Szczególną więź miał z harcerzami i harcerkami z ZHR z Opolszczyzny, których poznał na pobytach międzypokoleniowych organizowanych przez nasze stowarzyszenie. Cała grupa harcerzy wyruszyła więc z Głuchołaz, z Głubczyc na Mazury, aby być z Panem Majorem w tej ostatniej drodze.
Wszyscy zapamiętamy Pana Lucjana jako energicznego, pogodnego człowieka. Niestety odchodzi kolejny z naszych bohaterów i przyjaciół…
Cześć Jego Pamięci!
3 Listopada 2020 roku zmarł Porucznik Stanisław Argasiński ps. “Róg”. Działał w AK w okolicach Jarosławia.
Panu Stanisławowi pomagaliśmy od lat, odwiedzając go kilka razy w tygodniu. Parę miesięcy temu obchodził 99. urodziny. Jesteśmy głęboko zasmuceni śmiercią weterana, z którym grupa wolontariuszy Odry-Niemen z Wrocławia była zżyta przez 6 ostatnich lat. Pani Stanisław miał charakter, był emocjonalny, ale mimo tego, wszyscy, którzy go znali mówili o nim z dużą sympatią.
Pan Porucznik niespodziewanie i jako człowiek zapobiegliwy dużo wcześniej zadbał o swój pochówek. Ostatnią sprawą, która go nurtowała, był transport do odległego o 500 km Jarosławia, gdzie chciał być pochowany. Obiecaliśmy mu pomóc, mimo że rozmowy o pochówku ze świetnie trzymającym się Panem Staszkiem wydawały nam się abstrakcyjne.
10 listopada rano ruszyliśmy z Wrocławia, wioząc urnę z prochami naszego Pana Staszka, kombatanta, który wszystkim zaszedł za skórę, ale którego wszyscy kochali. Dojechaliśmy do Jarosławia, gdzie został pochowany u boku swojej Mamy, przy asyście sztandaru Armii Krajowej obwodu Pilczyce, do którego należał.
Na pewno będziemy go odwiedzać i stawiać mu od nas znicz pamięci. Na zawsze pozostanie w naszej pamięci.
Cześć Jego Pamięci!