Brasławszczyzna
Brasławszczyzna była przed II Wojną Światową nazywana przez Polaków Finlandią. Zapewne dlatego, że to kraina wielu urokliwych jezior, a jest ich na ziemi brasławskiej około 300, przypominała wielu osobom ten daleki skandynawski kraj. Ponad 70.000 hektarów wody dawało przedwojennym amatorom sportów wodnych wiele atrakcji turystycznych i rekreacyjnych. Pojezierze znajdowało się w II Rzeczypospolitej na krańcu Kresów – granicząc z Łotwą i Związkiem Sowieckim. Dziś największa część Pojezierza leży w granicach Białorusi, a mniejsze na Litwie i Łotwie. Do litewskiej i łotewskiej części Pojezierza jeżdżę dość regularnie, a w ostatnich latach nawet często. Postaram się więc opisać Wam kilka najciekawszych rzeczy, które widziałem w tej części dawnej Polski.
W litewskiej części Pojezierza najczęściej odwiedzaną przeze mnie miejscowością jest Turmont – miasteczko, w którym mieszka obecnie mniej niż 400 mieszkańców. Miasteczko leży właściwie na granicy z Łotwą i przed wojną leżało również na granicy polsko-łotewskiej, a nieopodal miejscowości znajdowała się Strażnica Korpusu Ochrony Pogranicza „Turmont”, w której 18 dzielnych pograniczników strzegło granicy z Łotwą. Dziś także niewiele dalej jest do granicy Litwy z Białorusią. Ta granica przebiega przecież przez Jezioro Dryświaty – położone nieopodal Turmont największe jezioro Litwy, znane głównie z tego, że nad jego południowym brzegiem działała litewska elektrownia atomowa Ignalina.
Pierwsza wizyta
Do Turmont trafiliśmy właściwie przypadkiem. Kilka lat temu, planując wyprawę na Kresowe Zaduszki, gdzie rozstawiamy na polskich cmentarzach i kwaterach za granicą tysiące zniczy, zapragnąłem pojechać trasą marszu legionów generała Rydza-Śmigłego – z Wilna do Dyneburga na Łotwie. Część cmentarzy na tej trasie znałem – Wilno, Niemenczyn, Święciany, Nowe Święciany, Dukszty – to były miejsca oczywiste. Ale później robiła się duża przerwa pomiędzy Duksztami na Litwie, a Dyneburgiem na Łotwie. Szukałem zatem miejsca, w którym można by złożyć znicze na jakiejś ważnej polskiej mogile. I właśnie wtedy odkryłem Turmont. Tak więc pierwsze odkrycie Turmontu było w internecie. Tam znaleźliśmy opis grobu na cmentarzu w Turmoncie. Leży tam grupa młodych Polaków, zamordowanych przez nazistowskich okupantów – Niemców i Litwinów, w lipcu 1941 roku. Postanowiłem tam pojechać i złożyć znicze na ich grobie.
Kresowa gościnność
Zajechaliśmy zatem do Turmontu pewnego zimowego popołudnia. Była nas duża grupa osób – ze dwa busy wolontariuszy – na pewno kilkanaście osób. Zajechaliśmy i … stanęliśmy bezradnie w centrum Turmontu, nie wiedząc gdzie jest ten cmentarz. Na ulicach Turmont praktycznie nikogo nie było, więc i zapytać nie bardzo było jak. Dość szybko znaleźliśmy Dom Polski ZPL w Turmoncie, ale był zamknięty. Szczęśliwie, po chwili na ulicy pojawił się jakiś przechodzień. Był to Rosjanin, ale szybko wskazał nam jeden z pobliskich domów, jako miejsce zamieszkania pani pracującej w Domu Polskim. Zapukaliśmy. Pani, która nam otworzyła – pani Teresa, przywitała nas bardzo serdecznie i zaproponowała, że pojedzie z nami na cmentarz. Zadzwoniła także do pani Prezes Związku Polaków na Litwie w miejscowym Rejonie Jezioroskim – pani Teresy Narkiewicz, która jest również mieszkanką Turmontu i powiadomiła Ją o naszej nieoczekiwanej wizycie. Pani Prezes dotarła do nas po chwili na cmentarz w Turmoncie. Obie panie Teresy opowiadały nam historię leżących na miejscowym cmentarzu młodych Polaków, a potem wraz z nimi objechaliśmy jeszcze kilka małych cmentarzyków w Turmoncie i okolicach. Na koniec panie zaprosiły nas na posiłek w Domu Polskim.
Miał być mały posiłek, a stół wyglądał jak na weselu. Kolacja dla kilkunastu niezapowiedzianych, obcych osób. Byliśmy zaskoczeni i kompletnie zauroczeni. Po kolacji wyjechaliśmy do Dyneburga, ale obiecaliśmy sobie solennie, że jeszcze do Turmont nie raz wrócimy. I szczerze mówiąc – od tamtej pory byłem w Turmontach już pewnie z dziesięć razy. A są tacy co byli jeszcze częściej ode mnie.
Brasławska przyroda
Co ciekawego można zobaczyć w Tumoncie i okolicach? Jest wiele ciekawych miejsc, które chciałbym polecić na tym terenie. Zacznę może jednak od tego, że Pojezierze Brasławskie to przede wszystkim fascynująca przyroda. Teren jest mocno pofałdowany, jeździ się praktycznie przez cały czas to do góry, to na dół. Jest mnóstwo wody – jeziora są właściwie wszędzie. Gdzie nie zajedziemy są małe lub wielkie jeziora. Dla wielbicieli sportów wodnych czy wędkarstwa to z pewnością bardzo ciekawe miejsce. Jest po prostu pięknie.
Dąb w Stelmuże
A co warto zobaczyć? Pierwsze z miejsc, które chciałem Wam polecić to dąb, który ma około 2 tysięcy lat. Myślicie, że się pomyliłem? Że to niemożliwe, że drzewo rosło już w czasach, kiedy po ziemi chodził Chrystus? Jednak jest to możliwe i warto odwiedzić to miejsce, w którym rośnie to niebywałe drzewo. Dąb rośnie na samej granicy litewsko-łotewskiej, w parku dworu Stalmujża, po litewsku Stelmuze. Jest to kilka kilometrów na północ od Jeziorosów. Dąb jest ogromny, ma w najszerszym miejscu ok. 13 metrów obwodu pnia. Jak kiedyś liczyliśmy, potrzeba 9-10 osób, aby trzymając się za ręce objąć go. Wielkie konary dębu podparte są podstawami, aby się nie zawaliły. Ale nie myślcie, że drzewo jest już martwe. Byliśmy tam również latem i powiem Wam, że na dębie było trochę zielonych liści. Może nie bardzo dużo, ale jednak na tyle, żeby zauważyć, że dąb jeszcze żyje. Jest on ogrodzony płotem i nie można obecnie do niego podejść, ale i tak warto go zobaczyć. Co ciekawe dąb ten nie jest najstarszym drzewem w Europie. Gdzieś na Wyspach Brytyjskich rośnie cis, który ma ponad trzy tysiące lat. Niedaleko dębu znajdziemy również ciekawą kaplicę drewnianą, zbudowaną w połowie XVII wieku bez użycia gwoździ. Teren w okolicach dębu jest ciekawy i warto zwiedzić go dokładniej.
Matka Boża z Imbradas
Drugim ciekawym miejscem, który chciałbym Wam polecić w tej części Litwy jest teren niedaleko miejscowości Imbradas. Jest to miejsce, w którym w roku 1967, na jeziorze ukazała się Matka Boska. Dwójka młodych ludzi jechała tamtędy motocyklem i zauważyła niezwykłe światło na jeziorze. Młodzi ludzie twierdzili, że widzieli w tym światle postać kobiety, kroczącej po wodzie. Dziś to miejsce, w którym stoją setki krzyży – małych i dużych. Na jeziorze postawiono pomnik Maryi, a kościół katolicki wybudował obok tego miejsca kaplicę. Trzeba pamiętać, że objawienie miało miejsce w Związku Sowieckim, w głębokiej komunie. Przez wiele lat setki osób przybywały w to miejsce by modlić się. Milicja rozganiała pielgrzymów i demontowała krzyże stawiane wzdłuż brzegu. Teraz jest już inaczej. W każdym roku, na koniec czerwca, w rocznicę objawień przybywają tu pątnicy, aby modlić się. My jednak byliśmy tam zimą. Było zimno i padał deszcz ze śniegiem. Nie było nikogo. Miejsce jest szczególne. Wpada tam do jeziora potok. Jest wprawdzie mały mostek, ale łatwiej przebyć potok idąc wodą. Potok jest płytki i w ciepły dzień przyjemniej jest wejść do wody, aby dostać się na drugi brzeg. Przy tym właśnie miejscu wyrastają z ziemi krzyże, z prośbami, z podziękowaniami i z modlitwami. Miejsce zadumy i modlitwy. Warto zobaczyć.
Myślę, że jak na pierwszy odcinek opowieści o litewskiej części Pojezierza Brasławskiego to wystarczy. Mam nadzieję, że rozpaliłem choć troszeczkę Waszą wyobraźnię i zaciekawiłem Was tą niezwykłą krainą. W kolejnej części opowiem Wam o Jeziorosach i Tylży. Opowiem również o ludziach, którzy tu mieszkają, o ich tradycjach i potrawach. Do zobaczenia wkrótce.