Blog podróżniczy

Syberiada, czyli wyprawa śladami Polaków do Rosji i Kazachstanu (część 3 – stolica i Karaganda)

Gdybym miała opisać Kazachstan w kilku tylko słowach to na pewno określiłabym go jako kraj wielu kontrastów i sprzeczności. Są one bardzo widoczne, szczególnie gdy przemierza się kolejne kilometry z północy na południe – zarówno pod względem kulturowym, historycznym, społecznym czy krajobrazowym.

Tak, kazachski krajobraz to nie tylko niekończące się stepy ale i kilkanaście parków narodowych obejmujących tereny pustynne jak w parku „Ałtynemel” jak i ‘zielone oazy’ parku ‘Burabaj’. Kazachstan to również kraj, którego stolica, w porównaniu do całej prowincji, wydaje się być oderwanym od rzeczywistości światem, gdzie obok jednego z najbardziej okazałych meczetów Azji Centralnej, znaleźć można największą świątynię katolicką w tej części globu i w którym mija się w każdej miejscowości, nawet najmniejszej wioseczce, pomniki upamiętniające bohaterskich żołnierzy Armii Czerwonej czy Lenina. Skończyliśmy naszą podróż odwiedzając muzeum poświęcone ofiarom obozu pracy Karłagu – jednego z największych łagrów w ZSRR.

Astana

Po przeprowadzeniu spotkań z Polakami w północnej części Kazachstanu ruszyliśmy na południe. Naszym celem była Karaganda, z krótką pauzą w stolicy kraju – nazywaną wtedy jeszcze Astaną.

Jeżeli chcielibyście zwiedzić ładne miasto, z bogatą ofertą muzealną i urokliwą architekturą, zachęcającą do przyjemnego włóczenia się godzinami bez większego celu, to stolica Kazachstanu nie będzie najlepszym wyborem 😛 Oprócz wszechobecnego złota, będącego widocznie jedynym poprawnym zdobnikiem każdego wysokiego budynku i kilku miejsc, które zrobiły na mnie ogromne wrażenie (był to meczet i cerkiew) nie zapamiętałam prawie nic z całodniowego spaceru. Sama historia miasta jest dość ciekawa, zważywszy na to, że jeszcze w latach 90. było to typowe postsowieckie centrum przemysłowo-rolnicze, a które w ciągu 20 lat przerodziło się w drugi Dubaj.

Same zmiany nazewnictwa jakie przechodziła Astana można ukazać na przykładzie jednej rodziny, w której dla rodziców był to Celinograd, dla dzieci urodzonych do 1998 roku Akmoła, by następnie przerodzić się w Astanę. I jak już wszyscy myśleli, że nic innego się nie wydarzy, to po 10 spokojnych latach kazachski parlament stwierdził (na pewno z własnej, nieprzymuszonej woli), że najbardziej wartościowym sposobem uhonorowania swojego władcy będzie nazwanie stolicy jego imieniem. Tak jak wcześniej pisałam, po przejechaniu w północnej części kraju, zarówno malutkich wiosek jak i większych miejscowości jak Kokszetau czy Pietropawłowsk, Nur-Sułtan (aktualna nazwa) wydaje się być zupełnie innym światem – pełnym złota, drogich samochodów, przepychu i luksusu. Patrząc na to zestawienie bogatej stolicy, która całą noc jest oświetlona mnóstwem świateł, a tą ciemną i biedną prowincją, w której nawet jezdnia jest tak dziurawa, że czasami lepiej i wygodniej jest ominąć ją przejazdem po stepie, można zacząć poważnie się zastanawiać czy rzeczywiście jesteśmy w tym samym kraju. Jeżdżąc często na Kresy mam podobne skojarzenie z Białorusią, którą zawsze dzielę na dwa światy – Mińsk i całą resztę i zawsze też podkreślam, by nie oceniać tego kraju jedynie przez pryzmat jego stolicy. Podobieństwo widać też w sposobie odbioru tej dysproporcji i niesprawiedliwego traktowania prowincji przez jej samych mieszkańców, którzy twierdzą, że są dumni z tak pięknego i rozwiniętego miasta stołecznego. Jednak czy ten zachwyt jest w pełni prawdziwy? Jak dla mnie nie, co można zauważyć wśród młodego pokolenia, które swoją dalszą ścieżkę edukacji podporządkowuje pod wyjazd do innych krajów – wszyscy uczniowie uczęszczający na lekcje języka polskiego kilka lat przygotowują się do zdania matury przeprowadzanej w polskiej placówce dyplomatycznej. Tylko w porównaniu z naszymi realami, egzamin ten jest tak szczegółowy i trudny z wiedzy o historii, kulturze i języku, że byłby pewnie dla naszej młodzieży nie do przejścia. Mimo tych trudności perspektywa uczenia się na co dzień w Polsce jest tak ważna, że Polacy w Kazachstanie (ale i na Białorusi jest podobnie) poświęcają naprawdę dużo, a na pewno zdecydowanie więcej, pracy i czasu na naukę niż dzieci u nas. Drugim krajem, który mocno zabiega o nowych studentów jest Rosja, do której też spora grupa Polaków wyjeżdża, ponieważ jest tam o wiele bliżej niż do naszego kraju, rosyjskie uczelnie oferują również sporo udogodnień czy zniżek dla wszystkich posiadaczy legitymacji studenckich (ale tylko tych wydanych w Rosji) i co najważniejsze język, którym można się tam komunikować jest im najlepiej znany.

Jeśli chodzi o język, to też jest to ciekawa kwestia z tym związana, ponieważ od czasu uzyskania niepodległości na początku lat 90. władze Kazachstanu starają się wprowadzać zmiany w odcinaniu się od wszechobecnych wpływów rosyjskich. W związku z tym język kazachski pełni funkcję języka państwowego, w każdej szkole jest to język wykładowy, a pisownia coraz silniej zmieniana z cyrylicy na alfabet łaciński, który do 2025 roku ma w całości ją zastąpić. Z relacji spotkanych na naszej drodze Polaków pamiętam, że nacisk na kulturę kazachską jest tak mocny aż do przesady, a osoby pracujące na przykład w urzędzie miasta co jakiś czas są sprawdzane czy rozmawiają między sobą w jedynym słusznym języku. Nie ma to szczególnego wpływu na rzeczywistość, ponieważ tak różnorodny zlepek narodowościowy w Kazachstanie sprawia, że to język rosyjski jest jedyną formą komunikacji, w której każdy, bez względu na wiek, jest się w stanie dogadać.

Karaganda

Ostatnim miejscem, które odwiedziliśmy była Karaganda, która już zawsze będzie mi się kojarzyć z błogosławionym księdzem Władysławem Bukowińskim, którego relikwie znajdują się w dolnej kaplicy Katedry Najświętszej Dziewicy Maryi Fatimskiej – Matki Wszystkich Narodów. Sama świątynia jest niezwykle okazała, a stojąc przed jej wejściem można na chwilę zapomnieć o tym, że jest się w kraju, gdzie dominującą religią jest jednak islam. Fundusze na jej budowę zostały zebrane przez społeczność niemiecką, która stanowiła bardzo dużą grupę zesłańców na te tereny, i która, w przeciwieństwie do naszych rodaków, została praktycznie w całości repatriowana do Niemiec w latach 90. Jeśli chodzi o postać księdza Bukowińskiego, to jego życiorys jest tak fascynujący, który trzeba koniecznie poznać przed wyjazdem lub będąc już na miejscu w Kazachstanie. Podobnie jak setki tysięcy innych rodaków znajdujących się na Kresach Wschodnich został wywieziony przez Sowietów do łagrów stalinowskich – najpierw w ZSRR, a później w Kazachstanie. Po zwolnieniu z obozu pracy został zesłany do Karagandy, gdzie rozpoczął nielegalną działalność misyjną. W 1955 roku odrzucił propozycję powrotu do Polski i przyjął sowieckie obywatelstwo, by móc legalnie przemieszczać się po terenie kraju i kontynuować, oczywiście tajnie, swoją pracę duszpasterską. Trzy lata później został aresztowany i oskarżony o nielegalne tworzenie kościoła, agitację dzieci i młodzieży oraz posiadanie antyradzieckiej literatury, przez co zesłano go ponownie do łagrów na kolejne lata. Po odbyciu kary wrócił do Karagandy, prowadził działalność duszpasterską oraz misyjną jeżdżąc po całym kraju, a także kilkukrotnie odwiedził Polskę. W procesie beatyfikacyjnym przesłuchano ponad 100 świadków z 5 krajów (Polska, Niemcy, Ukraina, Austria i Kazachstan), którzy spotkali na swojej drodze księdza Bukowińskiego, a dla Polaków mieszkających do dziś w Karagandzie jest bardzo ważną postacią, również w kwestii podtrzymywania kultury i tradycji wśród najmłodszego pokolenia. Przez fakt, iż dla swojej działalności misyjnej poświęcił możliwość powrotu do rodzinnego kraju, a jego praca duszpasterska obejmowała każdy dom, rodzinę czy grupę, bez znaczenia na narodowość, został i jest nadal nazywany ‘Apostołem Kazachstanu’.

Po wizycie w Katedrze udaliśmy się w dwa niezwykle ważne miejsca – jedno z nich to Dolinka, mała miejscowość, w której znajduje się muzeum poświęcone ofiarom obozu pacy Karłagu. Mówi się, że był to jeden z największych łagrów prowadzonych przez NKWD na terenie całego Związku Radzieckiego – w Internecie można natknąć się na informację, że na wszystkie 42 obozy, Karłag zajmował 9 miejsce. Muzeum jest specyficzne, ponieważ sale wystawowe ze zdjęciami, zbiorami i mapami zostały zaaranżowane w dawnym budynku dowództwa tego łagru. Będąc w tej części Kazachstanu naprawdę warto odwiedzić tę placówkę, która jest ciekawie przystosowana do zwiedzania i która mocno podkreśla skalę sowieckich wywózek, szczególnie pod względem liczby narodów, które z tego powodu ucierpiały.

Drugim miejscem jest cmentarz w Spassku, znajdującym się na terenie dawnego obozu jenieckiego, a  dokładnie tam, gdzie chowano zmarłych więźniów. Znajdziemy tu pomniki poświęconego ofiarom represji stalinowskich każdej narodowości, których było kilkadziesiąt. Przechodząc od pomnika do pomnika, pośród tej pustki, której jedyną ‘ozdobą’ są kamienie z wyrytym krajem, człowiek zdaje sobie sprawę z ogromu zła i cierpienia jakie wyrządził ludziom Stalin i z niesprawiedliwości, którą odczuć można do dzisiaj, że tak mało mówi się na ten temat w szkołach czy przestrzeni publicznej.

Ostatnim celem naszej podróży było spotkanie z przedstawicielem Polaków z Karagandy – Witalijem Chmielewskim, który przyjął nas i ugościł w Domu Pielgrzyma przy kościele pw. Najświętszej Marii Panny Matki Kościoła. Rozmawialiśmy o problemach z jakimi zmagają się nasi rodacy w Kazachstanie, o tym, że wbrew ogólnej opinii nie wszyscy będą chcieli wrócić do Polski, tylko aktywnie działać tam na miejscu. Pan Witalij jest na tyle energiczną osobą, że udało mu się w ostatnim czasie rozpocząć pacę nad stworzeniem polskiego przedszkola w Karagandzie!

Przed snem zaszliśmy jeszcze na chwilę do kościoła, by zrobić pamiątkowe zdjęcie i powiesić biało-czerwoną wstążkę na tablicy pamiątkowej.

Następnego dnia wyruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Dla każdego z nas był to wyjazd, w którym mierzyliśmy się z własnymi słabościami, obawami oraz stereotypami. Dla mnie Kazachstan na pewno jawić się będzie jako kraj związany z ogromną siłą walki naszych rodaków, która pomogła przetrwać im okropne warunki w łagrach ale też wpłynęła na kolejne pokolenia, by dzisiaj aktywnie działali na rzecz podtrzymywania polskiej kultury i języka wśród dzieci i młodzieży oraz ogromnym cierpieniem wielu narodów, którzy po tylu latach, będąc tak różnymi pod względem kulturowym i wyznaniowym żyją ze sobą w zgodzie.

Mam nadzieję, że w jakimś stopniu zachęciłam Was do odwiedzenia tego niesamowitego kraju i do zobaczenia przy naszej kolejnej podróżniczej relacji 😉

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sklep
charytatywny
Pomagaj i pamiętaj
Skip to content