Blog podróżniczy

Polskie ślady na Kubie

Cześć! Zostaliśmy zaproszeni przez twórców tego bloga do zamieszczenia krótkiego wspomnienia z naszej wycieczki na Kubę z listopada 2019 roku. Była to całkowicie prywatna, nie związana z działalnością Stowarzyszenia podróż, której głównym celem były odwiedziny u mojej rodziny ze strony taty. Udało się nam jednak podczas wyprawy zrealizować małą misję historyczno-patriotyczną, dlatego zdecydowaliśmy podzielić się naszymi doświadczeniami i ciekawostkami, które opisujemy w dalszej części postu.

W tle polecam sobie włączyć El Gran Combo:

Zacznijmy od początku

Loty na Kubę nigdy nie należały do najtańszych; swego czasu wyjątkowo korzystną cenę oferował Aerofłot, jednak przesiadka w Moskwie, jak popatrzeć na mapę, wydawała się kiepskim pomysłem. Wybraliśmy zatem przystępniejszą ofertę linii AirCanada. Przesiadki we Frankfurcie i Toronto pozwoliły nam zaoszczędzić prawie połowę ceny za inne, wygodniejsze połączenia. Ostatnio Kuba stała się bardzo chętnie wybieraną destynacją właśnie wśród Kanadyjczyków, stąd dużo tanich połączeń właśnie przez Amerykę Północną.

A więc ruszamy! Z Wrocławia, przez Niemcy, nad Holandią, Wyspami Brytyjskimi, Grenlandią, przez Kanadę, nad USA i Bahamami. Nie lada wyprawa. Lądujemy w Holguín [czyt. Olgín], gdzie wita nas charakterystyczne uderzenie tropikalnego, gorącego i ciężkiego powietrza. Stamtąd ruszamy do oddalonego o 60 km miasteczka, z którego pochodzi mój tato.

Życie na Kubie

Na tej tropikalnej wyspie od ponad 60 lat panuje ustrój socjalistyczny. Po upadku ZSRR, głównego sojusznika i dobrodzieja Kuby, sytuacja w kraju drastycznie się pogorszyła. Również ostatnie wydarzenia polityczne, zwłaszcza kolejne embarga nakładane przez rząd amerykański na firmy handlujące z Kubą, doprowadziły do stanu, w którym w kraju istnieją w zasadzie dwa, zupełnie odmienne światy – Kuba dla przyjezdnych turystów oraz Kuba dla zwykłych Kubańczyków.

Dla nas możliwość zatrzymania się u rodziny i spędzenia z nimi kilkunastu dni oznaczała poznanie tego drugiego oblicza tamtejszej rzeczywistości, często niewidocznego dla przybyszy z zagranicy. Poniżej kilka migawek z rodzinnej miejscowości – Puerto Padre.


Najlepszym przykładem głębokich podziałów w społeczeństwie jest istnienie dwóch walut – peso i peso. Pierwsze – tzw. nacional (CUP) – to peso, którym wypłacane są wynagrodzenia, emerytury i za które można nabyć podstawowe produkty żywnościowe lub usługi, np. kanapki w przydrożnych budkach albo bilety na autobus dla Kubańczyków. Drugie peso – tzw. convertible (CUC) – to pieniądz, który należy posiadać, chcąc nabyć wszelkie towary i usługi luksusowe, jak chociażby mydło, majonez, alkohol, benzynę, kartę dostępu do WiFi… Innymi słowy – produkty, które przeciętnemu człowiekowi raczej nie są do przeżycia koniecznie potrzebne. 1 CUC to dokładnie 25 CUP, a wartość tego pierwszego jest zbliżona do średniego kursu euro. Ceny w sklepach za CUC są nieco wyższe niż w Polsce, i choć półki uginają się od ilości towaru, to ich wybór jest bardzo skąpy i w zasadzie nie ma co kupić. Przeciętne wynagrodzenie Kubańczyka to ok. 700-800 peso. Tych pierwszych, rzecz jasna, czyli ok. 100 złotych.

Wspomniany wyżej majonez pojawił się nie bez powodu. Chleb smarowany majonezem to smak tego wyjazdu.
Nie lepiej wyglądała sprawa dostępności paliwa, którego w związku z embargiem zaczęło w tym czasie brakować. Wstrzymane zostały kursy części autobusów i pociągów, a każde tankowanie prywatnego samochodu warto było poprzedzić telefonem na stację, bo zdarzało się, że benzyny nie było w żadnym mieście w promieniu kilkudziesięciu kilometrów.

A my chcieliśmy podczas tego wyjazdu odwiedzić również odległą o ponad 600 km stolicę kraju. Szczęśliwie, dosłownie na kilka dni przed wylotem, po kilkukrotnej wymianie korespondencji z jedynym dostępnym dla nie-kubańczyków przewoźnikiem Viazul, udało nam się zarezerwować bilety na busa. Zupełnym zaskoczeniem dla nas okazało się, że akurat w wybrany przez nas weekend Hawana miała obchodzić święto 500-lecia założenia miasta. Przed Kapitolem (podobnym do tego z Waszyngtonu) ustawiono scenę i zorganizowano program artystyczny dla grupki ok. 150 osób z władz i VIPów. Zwykli Kubańczycy również mogli obserwować widowisko, a dla ich bezpieczeństwa wydzielono szeroką na ponad 200 m strefę buforową, tak że praktycznie nic nie było widać, a słychać tylko gwizdy niezadowolenia w chwilach przerwy na scenie. Był jednak pewien powód do radości, gdy bowiem na chwilę udało nam się przejąć kontrolę nad systemem iluminacji, Kapitol rozbłysnął w polskich barwach narodowych. Zebrani masowo mieszkańcy Hawany wiwatowali, bijąc brawa i krzycząc “Bravo! Bravo!” i “Odra! Odra!”.

Generał Roloff

Żarty, żarciki… Nasz krótki pobyt w Hawanie miał jednak pewien prawdziwy aspekt patriotyczny. Chcieliśmy odwiedzić miejsca związane z chyba jedyną wielką postacią polsko-kubańskiej wspólnej historii. W sieci znajdziemy kilka ciekawych źródeł opisujących szerzej jego losy, jak chociażby praca p. Eunice Marzeny Naranjo Dzierzbo, czy też fragment publikacji pod red. p. Katarzyny Dembicz. Została również wydana w polskim tłumaczeniu książka Rolanda Alvarez Esteveza. Zwięzłą notkę biograficzną znajdziemy na Wikipedii.

Generał Karol Roloff-Miałowski, bo o nim mowa, jest ciekawą postacią, znaną na Kubie z racji roli, jaką odegrał na przełomie XIX i XX wieku w kubańskich staraniach o niepodległość. Urodził się w Warszawie w 1842 roku; jego rodzina przeniosła się później do Królewca, gdyż była prześladowana za udział jego ojca w powstaniu listopadowym. W wieku 20 lat wyemigrował z bratem do Stanów, gdzie wziął udział w wojnie secesyjnej po stronie Unii. Istnieją przypuszczenia, iż już w trakcie pobytu w USA miał związek z ruchem wolnomularskim. Pewnym jest natomiast fakt współzałożenia przez niego na Kubie loży masońskiej San Juan w 1867. Na wyspę trafił dwa lata wcześniej, jako księgowy amerykańskiej firmy handlowej Bishop i spółka. Aktywnie włączył się w lokalne życie społeczne. W 1868 kubańscy powstańcy mianowali go generałem majorem i szefem Sztabu Generalnego wszystkich sił w prowincji Las Villas w trakcie wojny dziesięcioletniej. Pierwotnie kierowane przez niego oddziały, jak i cały ruch wyzwoleńczy nie odniosły większych sukcesów w walkach z Hiszpanami. Po kapitulacji został wydalony z wyspy za działalność spiskową. W 1892 roku trafił na Florydę, gdzie wraz z José Martí (kubańskim wieszczem narodowym) współzałożył Kubańską Partię Rewolucyjną. Cały czas był zaangażowany w działalność na rzecz niepodległej Kuby. Mówił:

Towarzysze, jestem synem nieszczęśliwej Polski, jestem Polakiem, którego ojczyzna padła ofiarą trzech strasznych tyranii: rosyjskiej, austriackiej i pruskiej. Tęsknię do wolności i płaczę z powodu cierpień, ale skoro los nie chce, abym umierał jako Polak na ziemi, na której się urodziłem, winienem ulokować całą moją miłość w walce o wolność tej ziemi, na której mieszkałem i żyłem (…).

W 1895 roku ponownie trafił na wyspę, jako dowódca 4. Korpusu Armii Wyzwoleńczej, a potem został mianowany sekretarzem wojny. Po wypowiedzeniu wojny Hiszpanii przez USA w 1898 r., objął stanowisko Ministra Skarbu powstającej Republiki Kuby. Po uzyskaniu formalnej niepodległości, przyznano mu kubańskie obywatelstwo. Ostatnie lata życia spędził w swojej posiadłości w Guanabacoa (dziś dzielnica Hawany).

Do tego właśnie domu, oraz do odsłoniętego w 2012 roku pomnika na jego grobie, udaliśmy się w ramach wizyty w Hawanie.

Miejsca pamięci o generale

Największa nekropolia stolicy Kuby – Cmentarz Kolumba – znajduje się na terenie dzielnicy Vedado. To tam został pochowany generał Roloff. Na powyższej mapie zaznaczono dokładne położenie jego grobu – znajduje się on w alejce G, między alejkami 4 i 6. W 2012 roku został wykonany pomnik na tym nagrobku, stylizowany w formie szabli, na której wyrzeźbiony został napis w języku hiszpańskim: A la memoria del mayor general Carlos Roloff Mialofsky 1842-1907 Por vuestra libertad y la nuestra (Pamięci majora generała Karola Roloff-Miałowskiego 1842-1907 Za wolność waszą i naszą).

Oprócz nagrobka na cmentarzu, w centrum Starej Hawany na ścianie Palacio de los Capitales Generales przy ulicy Obispo, znajduje się tablica pamiątkowa z 1962 r., poświęcona generałowi. Widnieje na niej napis: (…) syn narodu polskiego, który wypełnił hasło demokratów swojego kraju urodzenia: Za wolność waszą i naszą.


Na powyższej mapie zaznaczono dokładne położenie domu generała. Mieszka tam obecnie pewna rodzina, która pozwoliła nam zajrzeć do środka.


W pierwszym pomieszczeniu zalęgły się osy, więc mieszkańcy wynieśli z niego swoje sprzęty, pozostawiając tam tylko portret generała wiszący na ścianie. Wygląda to jak swoiste muzeum z jednym jedynym eksponatem.

Na murze przed domem wisi tablica upamiętniająca Karola Roloffa-Miałowskiego. Sama ulica również jest jego upamiętnieniem, bowiem zmieniono jej nazwę z calle Samaritana na calle Roloff.

A poniższym zdjęciem przechodzimy płynnie do kolejnego polskiego śladu na Kubie.

Polski Fiat

Otóż misję na Guanabacoa odbyliśmy wspólnie ze znajomym mojego taty na pokładzie jego czerwonego malucha.

Zdaje się, że na obecną chwilę miastem, po którym jeździ najwięcej na świecie Polskich Fiatów, jest właśnie Hawana. Kubańczycy mówią na nie El Polski albo Polaquito (Polaczek).


Wszystkie egzemplarze mają tabliczkę z napisem Polski Fiat, przez co niektórzy uważają człon Polski za nazwę modelu samochodu marki Fiat, taką jak Punto, Palio czy Seicento. Jak czytamy na stronie CiberCuba, rok 2016 został ogłoszony rokiem Fiata 126p przez hawański klub motoryzacyjny Amigos del Motor. Swą popularność maluszki zawdzięczają przede wszystkim prostocie konstrukcji, taniej eksploatacji i niezwykłej możliwości transplantacji organów od innych dawców; coby wymienić choćby te najpopularniejsze: łożyska od Geely, siedzenia lub silnik od Tico, albo rozrusznik od Łady. My sami, na prośbę znajomego, wieźliśmy w walizce filtr paliwa zakupiony na Allegro, ponieważ, jak można się domyśleć, dostępność oryginalnych części zamiennych na wyspie jest bliska zeru.

Inne ciekawostki

Z naszych osobistych przeżyć z tego wyjazdu możemy dorzucić jeszcze dwie anegdoty, które można zbiorczo określić jako odpowiedź na pytanie Co kubańczycy wiedzą o Polsce?

  • Przechadzając się ulicami hawańskiego śródmieścia, często byliśmy zaczepiani przez taksówkarzy i różnego rodzaju nagabywaczy. Jeden z nich wdał się w krótką rozmowę, w której w końcu zapytał skąd jesteśmy. My – że z Polski. A on na to: ¿Bebes kompot? czyli Pijesz kompot? 🙂
  • Nie inaczej było na targu rękodzieła na Starej Hawanie, dokąd udaliśmy się w poszukiwaniu pamiątek z podróży. Jeden ze sprzedawców szpanował znajomością języków, i reklamował swoje produkty… np. Hello my friend, Priviet druzja, kak diela? Na co ja zapytałem go po hiszpańsku, czy umie coś po polsku powiedzieć. – Po posku, po posku? Levandoski!



Oprócz generała Roloffa, swojego upamiętnienia doczekało się dwóch innych, wielkich Polaków. W Hawanie, na placu św. Franciszka z Asyżu, znajduje się ławka z figurą Fryderyka Chopina (na którego Kubańczycy mówią Ciopin). Natomiast dwóch pomników doczekał się św. Jan Paweł II – we wspomnianym na początku wpisu Holguín, oraz w Santa Clara.

Jeśli chodzi o Polonię na Kubie, stanowi ona bardzo małą liczebnie grupkę, oscylującą w okolicach kilkudziesięciu osób. Jednak w okresie masowej emigracji do Stanów Zjednoczonych, np. na początku XX wieku, była ona znacznie wyższa. Kuba stanowiła często stację przesiadkową w podróży za lepszym życiem. Niewielka część emigrantów osiedliła się na stałe na wyspie.
W późniejszych latach pojedyncze przypadki emigracji związane były najczęściej ze współpracą PRL – Kuba i zawieraniem polsko-kubańskich małżeństw. W 2008 roku został nakręcony film dokumentalny Los Polacos, opisujący sytuację naszych rodaków mieszkających na Kubie.

***

Nie zapominajmy jednak, że Kuba ma też swoje atrakcyjne i piękne oblicze. Na zakończenie polecamy poniższy klip o urokach wyspy. Dziękujemy za uwagę!

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sklep
charytatywny
Pomagaj i pamiętaj
Skip to content